poniedziałek, 24 sierpnia 2015

anegdoty siatkarskie

Marek Magiera:

Kiedyś, po przed meczem reprezentacji, przyszedł do mnie Krzysiek Ignaczak i powiedział, żeby zagrać piosenkę o rudym lisie z Akademii Pana Kleksa, gdy tylko Zagumnemu wyjdzie kiwka, bo on o to prosi. Nie sprawdziłem i dałem się wkręcić. Gumie wychodzi akcja, a z głośników „rudy ojciec, ruda matka...”.. Tylko mi palcem pogroził, a cały zespół w śmiech. Potem przyszedł do mnie i pyta: „Czyj to pomysł?”, ja do niego: „Nie powiem.”, a Guma: „To powiedz Igle, że ma przerąbane”.


 Guma często wyprowadza mnie z równowagi, ale już się do tego przyzwyczaiłem - Krzysztof Ignaczak


 Ryszard Bosek: Pamiętam zgrupowanie w Olsztynie. Poszliśmy do Wagnera i powiedzieliśmy, że chcemy iść na dyskotekę. Jurek powiedział, że nie ma sprawy, ale postawił warunek – jeśli chcecie się napić, proszę bardzo, ale jutro rano jest trening. Jeżeli umówimy się, że pijecie symbolicznie, po jednym drinku, to jutro macie wolne. Oczywiście wybraliśmy trening, bo wszyscy chcieli się napić. Nawaliliśmy się niemiłosiernie, a o ósmej rano na plaży Wagner zarządził przewr oty i fikołki. Nie muszę opowiadać, co działo się z naszymi żołądkami.


 Marcin Możdżonek: Największym kawalarzem jest chyba jednak Igła. Przypominam sobie jeden jego dowcip. Na drzwiach od mojego pokoju nakleił moje zdjęcie, a obok obrazek z drzewcem z „Władcy Pierścieni”, a pod nimi napis w rodzaju wskaż pięć szczegółów którymi różnią się obydwa obrazki. Oczywiście zrewanżowałem mu się podobnym dowcipem, ale nie mogę podzielić się szczegółami, choćby zważywszy na to, że mogą to czytać dzieci.


 Władimir Alekno:Opowiem panu jedną historię. Mieszkaliśmy w pokoju razem z menedżerem reprezentacji Romanem Stanisławowem. Miał on zwyczaj wypijać lampkę koniaku przed snem - przez ciągły stres zasnąć było czasami bardzo trudno. Proszę sobie wyobrazić taki obrazek: on wyszedł po coś z pokoju, a ja - chłop na schwał, lat 45, 120kg wagi - wcisnąłem się do szafy, w której znajdował się ten koniak. Jakim cudem tam się zmieściłem - bóg jeden wie. Roman wszedł, otworzył drzwi - a ja z rykiem wyskakuję na niego z szafy! On, biedak, zbladł i wyleciał z pokoju jak pocisk... Oczywiście, gniewał się potem, pobić mnie chciał... Tak więc, korzystając z okazji, chcę jeszcze raz podziękować Romanowi za jego pracę dla reprezentacji. Prawdziwy z niego patriota.

 Sergei Tetyukhin :Podczas wolnego w Ferganie sprawdziłem organizm na wytrzymałość. Prawda, nie do nieprzytomności, wschód powitałem na nogach. A jeszcze nie zapomniałem, jak już w Biełgorodzie pierwszy raz próbowałem mocnego piwa. Mieszkałem w akademiku. Przenosiliśmy lane piwo w plastikowych reklamówkach. Jedną reklamówkę wkładacie w drugą, i w nią lejecie piwo. Potem zawiązujecie na supeł. Wnosiliśmy piwo do akademika - i dopiero tam przelewaliśmy go do butelek. Od razu nie można było tego zrobić. Bo jak to sobie wyobrażacie - pójść na trening z bidonem? Reklamówki nas ratowały. Do piwa braliśmy gromadniki (Rosjanie jako przekąskę do piwa jedzą ryby) i budowaliśmy na stole „braterską mogiłę”.




Jerzy Mielewski do Ireneusza Mazura:
- Czy znalezienie sukcesu w Rzeszowie będzie przypominało szukanie igły w stogu siana?
- Igłę już w Rzeszowie mają.




Wojciech Drzyzga:
Igła tak się zagadał, że został na boisku i Resovia grałaby w siódemkę.



Tomasz Wójtowicz: Mamy przykład Mljakowa, który siedział we Włoszech…
Ireneusz Mazur: Dodajmy, że siedział na ławce rezerwowych.

Ireneusz Mazur: No, dla Brazylijczyków przegrana z Finami?! No w hokeja to tak, ale w siatkówkę? Zaraz.. nawet nie wiem, czy Brazylia gra w hokeja.


"Kadziu Projekt":

Redaktor: Jaki będzie wynik?
Łukasz Kadziewicz: Hej, Daniel! Jaki będzie wynik? Mówi, że 3:0 dla którejś z drużyn. Po pierwszym secie wyślemy panu SMS-a z naszą prognozą.

Internauta
: O czym myśli siatkarz w czasie ważnego meczu z Rosją podczas tie-breaku?
Łukasz Kadziewicz: O 50-letniej okupacji powojennej.



 Anegdotka dotycząca czasów, gdy w AZS-ie Częstochowa trenerem był Ireneusz Mazur, a jednym z jego podopiecznych Bartosz Szcześniewski vel. "Bizon":
Otóż podczas jednego z treningów na Hali Polonia zawodnicy wykonywali ćwiczenie polegające na wykonaniu rozbiegu, odbicia się od "trampolinki", wskoczenie na "kozła", zeskoczenie z niego i zakończeniu tego wszystkiego siatkarskim padem...
Bartosz nie zrozumiał jednak polecenia do końca, bo w jego ćwiczeniu zabrakło jednego z elementów... Otóż wykonał rozbieg, odbił się "trampolinki", wskoczył na "kozła", po czym... prosto z niego wykonał pad :]
Legenda głosi, że tak przypieprzył o parkiet, że aż pospadały wszystkie piłki, które przez lata poutykały w żerdziach sufitu Hali Polonia


  Jako że rywalizacja Resovii z Delektą się już zakończyła, podzielę się żartem odnośnie tamtejszej rywalizacji:
"Delecta jest jak facet po 50-tce - chcieliby codziennie, ale mogą raz na tydzień


Zaksa Rouzier'bała Jastrzębie


1 komentarz:

  1. Chce mi się ciągnąć wiele wątków bo najłatwiej się je wtedy pisze :) Hahaha. Dziękuję: )
    Pozdrawiam
    LM

    OdpowiedzUsuń