A kiedy dnia pewnego
Trzeba stąd będzie odejść
Bez względu na stan uczuć
Bez względu na pogodę
A kiedy dnia pewnego
Każesz mi przybyć Boże
To z wszystkich swoich wspomnień
Olbrzymi stos ułożę
Na samym dole legną
Zabawy w strzelanego
Karate pierwszy zespół
I coś zbyt intymnego
Aby tak mówić o tym
Więc dalej ani słowa
Podwórko, kino, biwak
Pałac młodzieży, szkoła
A potem na stos rzucę
Wspomnienia o miłościach
Rozstaniach i powrotach
Gorących namiętnościach
O wszystkich moich planach
I w plany te zwątpienia
O klęskach i zwycięstwach
I twórczych uniesieniach
O bólu, który czasem
Usztywnia moje ciało
I o tych wszystkich chwilach
Gdy serce kołatało
Ze strachu, bądź radości
Z niewiedzy bądź olśnienia
Tak będę na stos rzucał
Kolejne wspomnienia
A gdy już sięgnie nieba
Bo trochę się przeżyło
To wiem co wtedy powiem
Ech Boże… warto było… warto było…
warto było… warto było…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz